Nieruchomosci-online.pl - Tu zaczyna się dom tu zaczyna się dom

  • Blog
  • Kupno
  • Patrz, jaka nieruchomość! (odc. 8) Tu znajdowała się kiedyś radziecka baza atomowa

Patrz, jaka nieruchomość! (odc. 8) Tu znajdowała się kiedyś radziecka baza atomowa

Zdjęcie z artykułu

Michał Gadomski

Czy można prowadzić działalność gospodarczą na terenie, który przed laty służył do przechowywania bomb atomowych? Odpowiedź jest prosta: można, i to z powodzeniem. – To nie jest zabytek, obiekty nie są objęte żadnymi regulacjami prawnymi czy konserwatorskimi i można je zaadaptować na dowolne cele – mówi pan Mariusz, właściciel wystawionej na sprzedaż nieruchomości w Wiechlicach w woj. lubuskim, na której znajduje się m.in. bunkier z lat 60. XX wieku, w którym armia radziecka przechowywała głowice jądrowe.

***

„Patrz, jaka nieruchomość!” to nowy cykl, w którym opisujemy najbardziej zaskakujące ogłoszenia pojawiające się w naszym portalu. Będziemy w nim odkrywać dla Was mniej znaną stronę rynku nieruchomości. Czasami będzie to zapomniany budynek sprzed setek lat, czasami perełka architektury czy supernowoczesny dom prawie jak z filmu science fiction. Zawsze będzie jednak nietypowo.

***

To rzeczywiście kawał historii – mówi Mariusz Skrobot, właściciel nieruchomości w niewielkiej miejscowości Wiechlice pod Szprotawą w woj. lubuskim. – Kiedy ponad 20 lat temu kupiłem tę działkę wraz z budynkami, zjeżdżały się wręcz całe pielgrzymki polskich i zagranicznych turystów, którzy chcieli obejrzeć to miejsce – wspomina.

Na pierwszy rzut oka obiekt nie zaskakuje niczym nietypowym – to po prostu zakład produkcyjny pośród lasów. Przed bramą stoi tabliczka z napisem „Skrobotowo” – od nazwiska właściciela. Okoliczni mieszkańcy i pasjonaci historii dobrze jednak wiedzą, że kilkadziesiąt lat temu na tych terenach znajdowała się radziecka baza nuklearna, a na działce w Wiechlicach mieścił się magazyn głowic jądrowych. I właśnie ta nieruchomość szuka teraz nowego właściciela.

Poradziecki bunkier na kilkadziesiąt głowic atomowych

Pokryty drzewami poradziecki murowany wojskowy bunkier stoi do dziś i to on jest głównym celem turystycznych wycieczek. Przed jego wejściem znajdował się ułożony z betonowych płyt plac manewrowy, a po bokach – również betonowe – rampy do przeładunku. Do dziś zachowała się jedna z dwóch ramp.

W dwukondygnacyjnym bunkrze magazyn broni atomowej znajdował się w dolnej części, natomiast pomieszczenia dla obsługi, pokój łączności i stacja dozoru – w górnej. Na elewacji bunkra – dla kamuflażu – namalowano sosny. Był jednym z trzech magazynów do składowania i użytkowania tego typu broni, jakie powstały w Polsce pod koniec lat 60. XX wieku.

Bunkier służył do przechowywania broni jądrowej typu Granit 2. Tak więc były tu składowane lotnicze bomby atomowe. Bunkier mógł pomieścić od 36 do 38 sztuk. Jego powierzchnia wynosi ok. 600 mkw. – wylicza Mariusz Skrobot.

Obiekt zlokalizowany jest ok. 1,5 km na południowy wschód od pasa startowego byłego radzieckiego lotniska wojskowego Szprotawa-Wiechlice (właścicielem jest gmina). Teren przed budynkami i bramą wjazdową jest częściowo utwardzony płytami betonowymi, a całość ogrodzona jest dzisiaj siatką stalową.

Przed laty, kiedy stacjonowała tu armia ZSRR, cały teren – co nie powinno dziwić: w końcu było to tajne miejsce podległe rozkazom z Moskwy – był otoczony podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego pod napięciem elektrycznym. Jak opisywał Maciej Boryna, dyrektor Muzeum Ziemi Szprotawskiej, cała tak zwana strefa specjalna była podzielona na mniejsze, wewnętrzne zony, których także strzegły druty kolczaste. I dopiero po pokonaniu czterech bram można było dotrzeć do strategicznego bunkra.

Obecnie takiej ochrony ten teren nie potrzebuje, a właściciel do dziś udostępnia bunkier tym, którzy chcą go zobaczyć. – Ostatnio przyjechał na przykład pan, który przed laty był zastępcą komendanta milicji w Szprotawie i również bywał na tym terenie – wspomina pan Mariusz.

A co dziś znajduje się w środku poradzieckiego bunkra? – Oprócz murów zachowała się jedynie posadzka – odpowiada z uśmiechem Mariusz Skrobot. – W środku znajdował się system wentylacji, temperatura musiała wynosić między 17 a 22-23 stopnie Celsjusza. Wilgotność też była regulowana dzięki temu systemowi – dodaje.

Skąd to wie? – Kiedyś odwiedził nas Rosjanin, który tu służył, i opowiadał mi o tym miejscu – mówi. Jednak nie tylko bunkier jest pozostałością po radzieckich czasach, ponieważ o tym, co działo się tu kilkadziesiąt lat temu, przypominają też pozostałe budynki. – Część obiektów przez lata rozebrałem, np. budynek, w którym mieściło się kino. Na jego elewacji był namalowany portret Lenina – opowiada przedsiębiorca.

Na co można zaadoptować bunkier?

Jak podkreśla pan Mariusz, bunkier nie jest zabytkiem, nie jest też objęty żadnymi regulacjami prawnymi czy konserwatorskimi. – Nie ma żadnych obostrzeń, można go nawet rozebrać. To po prostu element, który pozostał po armii radzieckiej. Można go zaadaptować na dowolny cel. To teren przemysłowy. Swego czasu firma ochroniarska chciała tu składować dokumenty bankowe, które muszą być przechowywane przez 5 lat, ale nic z tego nie wyszło – mówi.

I wspomina 2002 rok, kiedy przejmował nieruchomość. – Od samego początku wiedziałem, że jest tu bunkier. Kupiłem ten teren tylko dlatego, że był oddalony od zabudowań, miał utwardzony plac, hale, wodę i prąd. Moja firma zajmowała się wypalaniem węgla drzewnego, więc to miejsce było idealne na taką działalność. I ten bunkier służył mi jako magazyn do przechowywania właśnie węgla. W środku nie robiliśmy żadnych remontów, wybiliśmy tylko jedne drzwi, które były nam potrzebne.

Na terenie, gdzie dziś znajduje się zakład przemysłowy, przed laty były ponadto m.in. blok z kilkudziesięcioma mieszkaniami dla pracowników, betonowe wartownie, wieże obserwacyjne, schrony i okopy. Ale też parterowa świetlica, murowana sauna z kominem, garaże dla ciężarówek, a także wspomniane kino, które właściciel wyburzył.

Pozostałe obiekty również zostały zaadaptowane. – Działka, którą wystawiłem na sprzedaż, ma powierzchnię 7 hektarów. Są tu trzy hale po 800 mkw. każda. Do tego była wartownia o powierzchni 180 mkw., która służy obecnie jako lokal socjalno-mieszkalny ze stołówką dla pracowników i małym biurem, garaż ma ok. 100 mkw., a budynek po byłej saunie i kotłowni zajmuje kolejne ponad 200 mkw. – tłumaczy pan Mariusz.

Na bramie prowadzącej do zakładu znajdują się z kolei… radzieckie gwiazdy. – Były zrobione z blachy. Po latach uległy zniszczeniu, ale odtworzyliśmy je, malując je farbą – precyzuje Mariusz Skrobot.

I dodaje: – Rosjanin, który odwiedził to miejsce, powiedział mi, że nie przypuszczał, iż dożyje czasów, kiedy swoim prywatnym samochodem będzie miał okazję wjechać na teren jednostki, w której służył, że będzie mógł oprowadzić po tych terenach żonę i córkę i opowiedzieć im, co robił. Inny Rosjanin zwiedzał m.in. budynek piętrowy, którego już nie ma, bo również go rozebrałem. I wskazywał miejsca, gdzie stał telewizor, gdzie była sala, w której ćwiczyli, gdzie znajdował się magazyn broni. Wskazał nawet miejsce, w którym stało jego łóżko. Był pułkownikiem milicji w Moskwie.

Kryptonim „Wisła” i odtajniona teczka

Dodajmy, że Rosjanie zaprzeczali, że na terenie Polski znajdowała się broń jądrowa. – I kłamali. Byli wojskowi radzieccy, którzy odwiedzali to miejsce, potwierdzali w rozmowach ze mną, że w tym bunkrze przechowywano broń atomową – mówi pan Mariusz.

Potwierdza to także odtajniona przez MON w 2006 roku teczka operacji Układu Warszawskiego o kryptonimie „Wisła”. To w jej ramach w latach 1967-1970 Sowieci wybudowali i wyposażyli magazyny w Wiechlicach, a za wszystko zapłacili Polacy. Zmagazynowana broń miała być przekazana polskiemu wojsku w razie konfliktu z krajami NATO. Nie wiadomo, jakie były rodzaj i moc przechowywanych ładunków. Na budynkach poradzieckich magazynów atomowych w Wiechlicach do dzisiaj zachowały się napisy wykonane cyrylicą. Co ciekawe, w bunkrze kręcono też jeden z odcinków programu dokumentalnego Bogusława Wołoszańskiego „Sensacje XX wieku”.

Dlaczego właściciel zdecydował się sprzedać teren z bunkrem? – Po ponad 20 latach znudziło mi się życie w lesie i chciałbym zmienić otoczenie. Ale mam też sentyment do tego miejsca, dlatego wystawiłem na sprzedaż 7-hektarową działkę, a pozostałe 3 hektary, które są na uboczu, zostawiam dla siebie. Jest tam osobny wjazd, więc w żaden sposób nie będzie to kolidować z planami nowego właściciela – mówi Mariusz Skrobot.

Joanna Chmielewska-Mazur, pośrednik nieruchomości i właściciel biura Lotus Nieruchomości: – Miałam okazję pracować przy wielu interesujących obiektach, ale ta nieruchomość wyróżnia się nie tylko funkcjonalnością i rozmiarem, ale przede wszystkim swoją historią i wyjątkowym klimatem. Połączenie przemysłowego potencjału z militarnym dziedzictwem czyni ją jedyną w swoim rodzaju. Tego typu obiekty są rzadkością i mają ogromny potencjał zarówno historyczny, jak i turystyczny. To unikalny obiekt w skali kraju, wymagający odpowiedniego właściciela – kogoś, kto nie tylko dostrzeże jej potencjał, ale też ją pokocha. Ta wyjątkowa nieruchomość czeka na właściwą osobę lub firmę, która zechce dać temu miejscu nowe życie.

Cena ofertowa wynosi 1,9 mln zł. Sprawdź szczegóły niecodziennego ogłoszenia z Wiechlic pod Szprotawą.

***

Czytaj poprzednią część naszego cyklu „Patrz, jaka nieruchomość!”: Zabytkowy klasztor w Świdnicy

 

Michał Gadomski

Michał Gadomski - Dziennikarz ekonomiczny i gospodarczy. Specjalizuje się w tematyce nieruchomości, biznesu i nowych technologii. W wolnym czasie fan piłki nożnej i siatkówki.

Zobacz także

Zamknij