Nieruchomosci-online.pl - Tu zaczyna się dom tu zaczyna się dom

Przestrzeń dla kreatywnych twórców przyszłości

Artykuł pochodzi z magazynu „INMAG”

Czytaj cały numer!

Okładka magazynu INMAG 1-2020 Pobierz numer 1/2020
Robert Majkut
Komentarze

fot.: materiały prasowe Robert Majkut Design

Współczesne biuro to miejsce zupełnie nieoczywiste. Od wielu już lat w bardzo szerokiej skali zmian metod pracy mieści się transformacja miejsc, w których się ona dokonuje. Biura stały się swoistym laboratorium eksperymentów socjologicznych, w których główne role grają efektywność, zadaniowość, kooperacja i komfort. Zmieszane w różnych proporcjach zmniejszają w projektach nawet wagę tożsamości marki.

 

Zaczęło się to dużo wcześniej, niż zwykliśmy o tym myśleć tak jak o wielu elementach współczesności. Biuro jako otwarta przestrzeń ma za sobą ponad 100-letnią historię. Nowoczesna architektura oparta o stalowe konstrukcje pozwoliła tworzyć pomieszczenia bez podziałów, duże, doświetlone, o otwartych planach na wszystkich, często wielu kondygnacjach. Z tego powodu, a raczej z połączenia idei biura-fabryki oraz ekonomii zasobów i łatwości masowej kontroli, ustawiano obok siebie dziesiątkami, jak nie setkami, miejsca pracy i od tego momentu zaczęto myśleć o pracy biurowej w kategoriach produkcyjnych, mierzonych akordem i efektywnością.

Hipisi rządzą

Istotny impuls do zmian a ostatecznie kres (w dużym uproszczeniu) dały temu pod koniec lat 60. przemysły kreatywne i rewolucja hipisowska, która z natury rzeczy nie wpisywała się w mieszczański, a już tym bardziej industrialny, uporządkowany charakter pracy. W ogóle praca, jeśli już musiała być, to musiała być przyjemna. W miejscach jej aktywności (bo raczej nie w biurach) pojawiły się instrumenty, kwiaty, zwierzęta, kolory, sztuka, underground i „niesocjalne” zachowania. To hipisi, a nie Google, zaczęli robić jako pierwsi przyjazne miejsca pracy, przenosząc z niezwykle żywiołowego, kontestującego i kolorowego życia nieco tej barwności poza wnętrza domowe.

 

To hipisi, a nie Google, zaczęli robić jako pierwsi przyjazne miejsca pracy.

 

Od tamtej pory, poza okropnymi latami 80., w których ukształtował się jakiś dziwaczny kompromis między konserwatywną formą a dzikim koloryzmem, od lat 90. eksperymentujemy z miejscami pracy na wiele sposobów. I choć ciągle wydaje się z każdą innowacją i projektem, że zbliżamy się do sytuacji modelowej, rzeczywistość wymyka się nam, wprowadzając nowe czynniki czy potrzeby, nie mówiąc już o nowych zawodach, narzędziach, technologii, modelach organizacji lub sposobach zarządzania ludźmi i procesami. Wtóruje temu coraz większa wiedza i doświadczenie naukowców badających w sposób systemowy te zjawiska i nasze potrzeby.

Biuro, które uwodzi

To, z czym mierzymy się teraz, jest efektem zrozumienia, że ludzka natura i efektywność są rozłożone na kilka czynników, które w niektórych przypadkach są trudne do połączenia – jak np. atmosfera miejsca, poczucie ładu, dopasowania, spokoju – bo z natury ludzkiej nie da się ich uśrednić, skatalogować i dla wszystkich zaspokoić jednakowymi bodźcami. Te pozostają nadal w sferze swobodnej ekwilibrystyki estetycznej ubierane w różne kulturowe lub ideowe, a czasem firmowe, narracje. Głównym obszarem konkretnych, mierzalnych sposobów kreowania efektywnych miejsc pracy, pozostaje orientacja na zadania i ich typologia wynikająca z analizy jej charakteru.

Pojawiają się w tym obszarze coraz precyzyjniejsze badania i pojęcia, które w statystycznym ujęciu powtarzalne są w wielu zawodach i organizacjach. Podążanie za dopasowaniem biur do aktywności ich użytkowników wydaje się w tej chwili nadrzędnym zadaniem każdego projektu na poziomie planowania funkcji. Liczba i rodzaj miejsc pracy, spotkań, prezentacji, pracy samodzielnej w mniejszych czy większych zespołach, pracy skupionej i doraźnej, w grupach małych lub dużych, sposób odrywania się od zadań, miejsca socjalne lub odstresowujące – wszystko to tworzy szeroką skalę różnych typów aktywności i dopasowanych do nich konfiguracji elementów – od mebli po akustykę. Od buzujących pomysłami grup po pokoje spokoju mamy pełen wachlarz odcieni i skali. Reszta jest czystą projektową spekulacją i poligonem doświadczeń ze światłem, kolorami, materiałami, akustyką i technologią z ewaluowaniem abstrakcyjnych pojęć jak komfort lub przyjemność. I ta, w zależności od wnikliwości, chęci i korelacji, jakość tych rozwiązań bywa różna. No i od budżetu rzecz jasna…

 

Biuro powinno być dopasowane do aktywności swoich użytkowników – to nadrzędne zadanie każdego projektu na poziomie planowania funkcji.

 

Niebieskie ściany, żółte fotele…

Zróżnicowanie sposobu ważenia tych wszystkich czynników na szali ważności, objawia się wysypem niezwykle zróżnicowanych projektów, wśród których zdarzają się i takie, które myślą nieszablonowo i generują doświadczenia unikalne wzbogacające naszą wiedzę o nowe elementy. Jest też wiele sztampy, bezmyślnie, natarczywie powtarzającej nazywaną przeze mnie „postgooglowską” (nie mylić z postgogolowską, choć rzeczywistość nas w tym wyprzedza) konwencję shakera stylistycznego mieszającego estetyczne konwencje jak na garażowej wyprzedaży, łączącej rzeczy z różnych epok i stylów, i dość nonszalancko operującej kolorem. A raczej nie operującej tylko używającej. Przypomina to plaże w lipcu we Władysławowie. Dużo, kolorowo, gęsto i jakoś nie chce się na to patrzeć.

Nie lubię tego z kliku powodów – raz, że ta skrupulatnie skodyfikowana konwencja wcale nie jest taka spontaniczna z natury, jak była na początku, dwa, że generuje nużącą powtarzalność wielokolorowego chaosu estetycznego, jakby biuro musiało być demonstracją odwagi do użycia wszystkich środków, jakie mieliśmy do dyspozycji. Ale na szczęście to już jest passe. Przesyceni tą swojską, niewymagającą kunsztu nonszalancją coraz częściej kierujemy się ku zupełnie innym estetykom. Czasem radykalnie monochromatycznym, czasem harmonicznym opartym na bardzo wyszukanych, selektywnych paletach realizowanych z wielką dyscypliną i rygorem kompozycyjnym. To tu teraz jest obszar odwagi – wykreować miejsce formalnie jednoznaczne, charakterystyczne i wizerunkowo mocne, które w swojej aurze nie utopi funkcji, jakie powinno spełniać. To arcyciekawe i dla prawdziwych mistrzów zarezerwowane zadanie.

 

Wnętrze biura RBL

fot. materiały prasowe Robert Majkut Design

 

Z dziadkiem na chillout

Zmęczeni sztucznym jarmarkiem radości korporacyjnej, zaczęliśmy zwracać uwagę, że nasze miejsca pracy to też miejsca wielopokoleniowe, że obok 25-letniego chłopaka z deskorolką pracuje człowiek pamiętający socrealizm. I zderza się fascynacja retro z prawdą historyczną. Skala tych międzypokoleniowych rozszerzeń będzie się jeszcze powiększać, bo za ludzi starych nie uważamy już 60-latków tylko ponad 70-latków, w miejscach pracy spotkają się więc 3 pokolenia.

 

Biura muszą odpowiadać na potrzeby międzypokoleniowe.

 

Umiejętność budowania platform kooperacji i zrozumienia, które zaspokoją tak różne kulturowe kody wpisane w DNA tych ludzi, jest woltyżerką z ludzkimi emocjami. Nie bez przyczyny zwracamy na to uwagę już dziś, bo problem ten choć już zauważalny będzie ewoluował. Zanikające umiejętności do uratowania, kompetencje interpersonalne w zaniku, samotność młodych, alienacja i wyizolowane wirtualne światy będą w swoim szczytowym kryzysie szukały swojej równowagi i znajdą ją tam, gdzie od ludzi trudno się całkowicie odciąć – w pracy. Tu będziemy, a w zasadzie już to robimy, szukali kompetencji spoza wyszukiwarki, praktycznych fizycznych doświadczeń i relacji. Steve Jobs, dla wielu ludzi autorytet w innowacyjnym myśleniu, miałby dziś 65 lat i gdyby żył, zapewne nie byłby na emeryturze. Z kim i w jakim biurze by pracował? Technologia i przypisywanie jej wykluczającego pokoleniowo charakteru nie jest już argumentem, gdyż jest udziałem coraz szerszej grupy ludzi także tych, którzy pamiętają, jak przyszyć guzik lub wyheblować deskę, nie szukając instrukcji na YouTubie.

Współdzielenie wiedzy, mentoring oparty o wieloletnie doświadczenie, realne a nie wykreowane w social media, umiejętność wychodzenia poza schemat, zostaną zachowane jako umiejętności poza monolitycznymi środowiskami opartymi na tych samych, zapętlonych narzędziach realizacji, poszukiwań czy weryfikacji swoich działań. Póki świat w swojej rozciągłości ludzkich egzystencji ma pozbawionych bieżącej wody analfabetów i ludzi posiadających po kilka odrzutowców, mamy do czynienia z taką różnorodnością świata i perspektyw, że środowiska wspólnych działań pozostaną, a nawet muszą być, niezwykle otwarte i zróżnicowane na wiele opcji. To jest poziom rozumienia i percepcji świata, który daje furtkę do właściwego myślenia o projektowaniu. A przecież to nie jedyne aspekty.

A konkretnie

Bo poza ogólnym osadzeniem w kontekstach społecznych, strukturalnych, kulturowych istnieją jeszcze inne, niezwykle w projektowaniu istotne, prostsze, pragmatyczne i ważne. Zmieniając i ewoluując miejsca pracy, różnicujemy ich wyposażenie, zmuszamy do spacerowania, stania, przysiadania. Do wchodzenia w interakcje i odrywania się od jednego miejsca i podchodzenia, jak w fun parku lub siłowni, do tych narzędzi, które akurat nam pasują w tym, co akurat robimy. W tym obszarze wzniecania organizacyjnych połączeń jesteśmy już całkiem rozwinięci i daleko bardziej precyzyjni. Na nasze czasy zorientowani, osadzeni w wiedzy i dopasowaniu grubo przekraczającym 70%. Pozostają jednak jeszcze inne obszary, w których nie sięgamy po takie rezultaty nawet w połowie. Większość biur nadal jest nieakustyczna i spora część z nich jest fatalnie oświetlona, i to nie dlatego, że nie mamy narzędzi, aby to dobrze zrobić. Konfiguracja ekonomii z przepisami, czasem niewiedzy lub pobłażliwości, sprawia, że operujemy kategoriami wzajemnie sprzecznymi jak energooszczędność z normatywnym natężeniem. Na moje oko, nikt nie jest w stanie pracować cały dzień z oświetleniem 500 luksów na biurku – a tyle mieć musi.

Podobnie z temperaturą. Niedawno odbyliśmy ciekawą rozmowę w studiu o tym, co to znaczy optymalna temperatura w biurze i skąd się wzięła ta norma – prawie aksjomat 21 stopni Celsjusza. Otóż pochodzi ona z lat 60. XX w. Nie uwzględnia np. tego, że kobiety wolą temperaturę wyższą o 3 (!) stopnie od mężczyzn. Raz, że tak są skonstruowane biologicznie, a dwa, że zazwyczaj były w pracy inaczej ubrane niż mężczyźni, którzy w garniturach zapiętych po szyję tych pomiarów dokonywali. Kobiet o zdanie wtedy nikt nie pytał. Trąci szowinizmem poznawczym, ale nie na obszarze obecnych doświadczeń, lecz w podstawach tych norm. Wiele takich obszarów, koniecznych rewizji i zaszłości mamy technicznie zakodowanych, a pojawiają się nowe, jak: jakość powietrza, ekologiczność (w tym nietoksyczność, podleganie recyklingowi) materiałów, farb, mebli, natlenianie przez żywą roślinność, operowanie barwą światła dopasowaną do pory dnia, zmienne wymogi ergonomiczne, humanizowanie technologii, sztuczna inteligencja, ekonomia budynku i korzystanie z zasobów, hałas generowany przez urządzenia i miejski ruch, transport do i z pracy, przebodźcowanie…

Mój dom, moja praca

Narastająca intensywność percepcji treści, ale i życia, niesie ze sobą falę nowych problemów, zmiany rytuałów i chłonności, przesuwa uwagę na nowe obszary. Biuro, a raczej jego jakość i design (czyli nie estetyka, ale umiejętne rozwiązanie wszystkich tu wymienionych zadań łącznie), staje się scenerią na tyle ważną i tak głęboko uczestniczącą w naszym życiu, że poza atrakcyjnością zarobków, wyzwań i zespołu, staje się jednym z kluczowych czynników wyboru i chęci bycia jego częścią, lub inaczej – spędzania zawodowego życia właśnie w takich, a nie innych warunkach.

 

fot. materiały prasowe Robert Majkut Design

 

Biura w swojej projektowanej fazie decydują więc nie tylko o kwestiach ergonomicznych, komunikacyjnych, nie tylko profilują się na efektywność, agile i human centered, nie tylko starają się kształtować środowisko odpowiedzialne ekologicznie i pełne zbawiennej zielonej bujności. To już wiemy i chyba nawet potrafimy skonsolidować w sensowne konfiguracje. To, co jest poziomem master, jest w oparciu i z uwzględnieniem tego wszystkiego budowaniem miejsc o wewnętrznej spójnej kulturze, o spójności i wyczuwalnym charakterze, estetyce i energii, jest miejscem o pomyśle na siebie i tylko w nim występującymi zjawiskami, budującymi jego unikalność i tożsamość, z własnym artystycznym wyrazem budującym wokół niego niemą wspólnotę samopoczucia, dobrej energii, więzi. Powinno się więc projektować biura unikalne, pobudzające nasze wrażliwości artystyczne, abstrakcyjnie atrakcyjne, budowane jak osobowość wyrazistego bohatera w dobrej książce, niedoskonałego i sztucznie ugładzonego, bo to nieprawdziwe i nienaturalne – oczekiwać należy wyrazistego, ze swoim zdaniem, charakterem i poczuciem autonomiczności. Biuro powinno być jak człowiek, którego cechy rozpoznajemy, rozumiemy, akceptujemy, mamy z nim ochotę coś razem zdziałać. Tak się teraz powinno tworzyć miejsca do pracy.

 

Biuro powinno być jak człowiek, którego cechy rozpoznajemy, rozumiemy, akceptujemy, mamy z nim ochotę coś razem zdziałać.

 

Tak też i my staramy się projektować. W tym duchu powstało biuro RBL_ dla Alior Banku – przestrzeń dedykowana grupie innowatorów, start-upów i mikroprzedsiębiorstw działających w obszarze fintech, ale też dla pracowników banku, jako miejsce spotkań, prezentacji i eventów. Biuro musiało spełniać bardzo wysokie standardy technologiczne, badawcze, logistyczne i… innowacyjne. Chcieliśmy, aby było ekologiczne i z artystyczną undergroundową, wyzwalającą z konwencji nutą.

O tym projekcie, jego elementach, technologii, użytych rozwiązaniach, powstało już wiele, powszechnie dostępnych publikacji. Tu postanowiłem opowiedzieć o tym, co nas w tym zadaniu i poszukiwaniach uwiodło, o tym wszystkim, o czym myśleliśmy, mierząc się z tym wyzwaniem i mam nadzieję, że te odpowiedzi tu znaleźliście.

 

fot. materiały prasowe Robert Majkut Design

Robert Majkut

Robert Majkut - Polski designer i projektant, nominowany przez Design Council „Rising Star”, Elle Style Awards, wielokrotny laureat European Property Awards i wielu innych nagród. Jeden z najważniejszych polskich architektów wnętrz. Twórca firmy produkującej unikalne fortepiany Whaletone, specjalista w projektowaniu dla biznesu, znany z takich projektów, jak: Multikino Złote Tarasy, Orange Cinema w Pekinie, licznych projektów komercyjnych dla firm z sektora bankowego oraz dóbr luksusowych, jak warszawski showroom Moliera 2 dla marki Valentino czy concept store dla marki Dr Irena Eris. Wykładowca, mówca, teoretyk designu, juror w wielu prestiżowych konkursach projektowych.

Magazyn „INMAG”

Marketing. Sprzedaż. Trendy.

Bezpłatny e-magazyn dedykowany marketerom rynku pierwotnego

Merytoryczne artykuły od ekspertów i praktyków branży deweloperskiej dotyczące promocji inwestycji, wzmacniania sprzedaży, skutecznych negocjacji i najnowszych trendów na rynku.

Pobierz za darmo

Dowiedz się więcej o magazynie „INMAG”

Zobacz także

Magdalena Krukowska

Rynek pierwotny w I półroczu 2023 r.

15.09.2023

Magdalena Krukowska

Rynek pierwotny w I kwartale 2023 r.

25.05.2023

Magdalena Krukowska

Podsumowanie roku 2022 na rynku pierwotnym

13.03.2023