Nieruchomosci-online.pl - Tu zaczyna się dom tu zaczyna się dom

  • Blog
  • Kupno
  • Ceny mieszkań. W Warszawie i Krakowie już drożej niż w Berlinie

Ceny mieszkań. W Warszawie i Krakowie już drożej niż w Berlinie

Marcin Kijowski
Komentarze

Łatwiej kupić mieszkanie w Berlinie czy Amsterdamie niż w Warszawie lub Krakowie – wynika z analizy Nowodworski Estates. Pod lupę wzięto koszty życia w kilku dużych europejskich miastach, porównując średnią pensję do ceny metra kwadratowego mieszkania. Najdroższy okazał się Rzym, najtańsza stolica Niemiec. Na wynajem stosunkowo najmniej wydamy w Berlinie i Bernie.

Ceny nieruchomości powoli acz nieustannie pną się w górę, zbliżając się do historycznego maksimum, a w niektórych przypadkach przekraczając cenowe rekordy z roku 2007 i 2008. Dziś za metr kwadratowy mieszkania w Warszawie zapłacimy średnio 8300 zł i wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec podwyżek.

Według niektórych badań, za kilka lat za nieruchomości w stolicy będziemy płacić tyle samo co w Berlinie, Sztokholmie, Kopenhadze, a za kilkanaście Warszawa ma dorównać cenom w Paryżu czy Londynie. Ale według analiz Nowodworski Estates w dwóch największych polskich miastach jest już drożej niż w Berlinie, Bernie czy Amsterdamie. Oczywiście nie w cenach nominalnych, bo tu zachodnioeuropejskie metropolie wygrywają bezapelacyjnie. Za metr mieszkania w centrum Berlina trzeba zapłacić średnio 5275 euro, w Londynie 15 000€, w Paryżu ponad 10 000 euro. W Warszawie to skromne 2739 euro.

Ile „mieszkań” kupimy za średnią pensję? Wiadomo, że żadnego i to bez względu na położenie – zarówno w polskich jak i w innych dużych europejskich miastach nie wystarczy to nawet na pół metra nieruchomości. Gdzie jednak kupimy więcej, a gdzie mniej? Gdzie będzie drożej przy zakupie, a gdzie wynajem mieszkania zrujnuje nasz budżet? W badaniu pod uwagę wzięto średnie zarobki dla Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Berlina, Rzymu, Madrytu, Barcelony, Berna, Sztokholmu, Londynu, Paryża i Berlina, koszt metra kwadratowego nieruchomości w centrum oraz wyliczone na tej podstawie, ile metrów mieszkania można kupić za średnią pensję. Sprawdzono też, jaką część statystycznych dochodów pochłonie wynajęcie mieszkania z jedną sypialnią w najbardziej atrakcyjnej części miasta.

Zarabiaj w Londynie, mieszkaj w Berlinie

Na początek małe zaskoczenie. Wbrew obiegowym opiniom to nie Londyn okazał się najdroższy. W rankingu zajął drugie miejsce. Palmę pierwszeństwa dzierży Wieczne Miasto. Za średnią pensję można tam kupić jedynie... 0,17 m². Rzymianie zarabiają statystycznie ok. 1400 euro, co przy wysokich cenach nieruchomości, ok. 8050 €/m², stawia ich w mocno niekomfortowej sytuacji na rynku mieszkaniowym. Koszmarnie wysokie ceny nieruchomości od lat doskwierają też londyńczykom. Za metr w centrum trzeba zapłacić grubo ponad 15 tys. €, najwięcej w całym zestawieniu. Przy średnich zarobkach rzędu 3500€ daje to 0,22 m² mieszkania. Podium zamyka Paryż. Średnia pensja 2500€ przy cenie 10 300 €/m2, pozwala kupić 0,24 m².

Dalej jest Sztokholm (2560€, 8980€/m² i 0,28 m²), Barcelona (1440€, 4620€/m² i 0,31 m²) i Madryt (1450€, 4500€/m² i 0,32 m²). Siódme miejsce zajmuje Warszawa. Za średnią pensję 912 euro można kupić 0,33 m² mieszkania. Oczko niżej, z bardzo niewielką różnicą, uplasował się Kraków – 0,34 m² (pensja 790€, 2300€/m²). Taniej jest w Amsterdamie – 0,37 m² (2500€ pensji, 6900€/m2) i Bernie - 0,38 m². W szwajcarskiej stolicy zarobki są najwyższe – ok. 4000€ – ale i ceny nieruchomości należą do najwyższych w Europie, podobnie zresztą jest w całym tym alpejskim kraju. 10 300 euro za metr kwadratowy nie budzi tam zdziwienia ani większych emocji. Przedostatnie miejsce zajmuje Wrocław – 0,42 m², a stawkę zamyka stolica Niemiec. Za średnią pensję, 2300€, berlińczyk może kupić “aż” 0,43 m² nieruchomości.

Komentarz:

Polska wciąż uważana jest za kraj tani i dla mieszkańców bogatej zachodniej Europy tak zapewne jest. Za kawę cappuccino w Warszawie zapłacimy ok. 2,3€, podczas gdy w Berlinie ok. 2,7€. Różnica to tylko 40 centów, podczas gdy statystyczny berlińczyk zarabia blisko trzy razy więcej od typowego mieszkańca Warszawy. Ceny nominalne mieszkań w centrach dużych miasta też jasno pokazują, gdzie nasze miejsce w szeregu: 2700€ za metr mieszkania w Warszawie wobec 15400 w Londynie czy 10300€ w Paryżu to prawdziwa przepaść, której wbrew różnym zapowiedziom i analizom raczej nie uda się zasypać nigdy. Można powiedzieć: na szczęście. Ale gdy spojrzymy na ceny nieruchomości przez pryzmat średnich dochodów, okaże się, że już tak tanio w Polsce nie jest, a tak liczony koszt mieszkań jest wyższy niż w bogatych Niemczech, Holandii, czy jeszcze bogatszej Szwajcarii. I nie ma co się pocieszać, że londyńczycy czy paryżanie mają gorzej. Bo gdy Niemcy otworzą szerzej swój rynek pracy przed pracownikami z Ukrainy, polska gospodarka stanie przed nie lada wyzwaniem. Mając do wyboru wyższe dochody i relatywnie tańsze życie i mieszkanie np. w Berlinie, Ukraińcy zapewne długo wahać się nie będą, pozostawiając polskich pracodawców z wielkim bólem głowy i brakiem rąk do pracy.

Drogo jak w Warszawie

To, że rzymianie nie mają łatwego życia, potwierdza drugie zestawienie. Tym razem sprawdzono, jaką część budżetu zajmie wynajęcie mieszkania z jedną sypialnią w centrum miasta. Warto tu zwrócić uwagę, że wszystkie analizowane miasta cieszą się olbrzymią popularnością wśród turystów, więc stawki najmu są tam bardzo wysokie. Te najwyższe w liczbach bezwzględnych (1900€) muszą płacić londyńczycy, ale w stosunku do zarobków najgorzej wypadają znów mieszkańcy stolicy Włoch. Niewielka nieruchomość w centrum Rzymu kosztuje średnio 970€, co przy zarobkach 1400€ daje aż 69% pensji. Drugie miejsce przypadło Barcelonie, gdzie mieszkańcy od dawna skarżą się na wysokie ceny najmu – w omawianym przypadku to 900€ i 62% zarobków. Trzecie, czwarte i piąte miejsca to odpowiednio Warszawa i Wrocław (61% pensji na czynsz) oraz Kraków (60%). W Amsterdamie wynajem pochłonie 59% wynagrodzenia, w Madrycie 58%, w Londynie „tylko” 54%, w Paryżu 48%, w Sztokholmie 46%. Berlin zajął tym razem przedostatnie miejsce, ale mieszkańcy i tak narzekają, że z roku na rok jest coraz drożej. Za Odrą przyjęto, iż wynajem nie powinien kosztować więcej niż 30 procent wpływów. Dziś lokum w centrum stolicy Niemiec to miesięczny koszt rzędu 845€, co daje 36% zarobków. Na tym tle Warszawa i Kraków to bardzo drogie miasta, o Rzymie nawet nie wspominając. Na ostatnim miejscu jest Berno – tam wynajem mieszkania pochłonie tylko jedną czwartą pensji.

Komentarz:

Koszt najmu do średniej pensji w dużych miastach pokazuje, dlaczego Polacy tak niechętnie wynajmują mieszkania, preferując własność i życie z wieloletnim kredytem hipotecznym na karku. Podobna sytuacja jest w innych krajach byłego bloku wschodniego – linia podziału biegnie tam, gdzie niegdyś stała żelazna kurtyna. W Rumunii prawie wszyscy posiadają własną nieruchomość, w Chorwacji, na Słowacji czy Litwie ten odsetek wynosi 90 procent. Tymczasem połowa Niemców mieszka w wynajmowanych mieszkaniach. Podobnie jest w bogatej Austrii, Danii czy Francji. Tam koszty najmu do zarobków są o wiele niższe. Inne są też uwarunkowania kulturowe i historyczne. W Polsce dominuje myślenie, że lepiej płacić na swoje, choćby za pożyczone pieniądze, niż nabijać kieszenie właścicielowi mieszkania. Z czasów PRL wynieśliśmy też przekonanie, że posiadanie własnego „M” wiąże się z wyższym statusem społecznym. Być może, gdy będziemy zarabiać więcej i koszty najmu do zarobków spadną w okolice 40 procent, chętniej będziemy mieszkać „w cudzym”. 36 procent w Berlinie wobec 61 procent w Warszawie robi jednak gigantyczną różnicę.

Na koniec jeszcze zestawienie najdroższych europejskich miast, jeśli chodzi o bezwzględne ceny nieruchomości w ścisłych centrach. Tu przepaść między polskimi metropoliami a zachodnioeuropejskimi jest ogromna.

Marcin Kijowski

Marcin Kijowski - psycholog z wykształcenia, copywriter, dziennikarz, autor, menadżer. Zarządza komunikacją w Nowodworski Estates.

Zobacz także